wtorek, 13 stycznia 2015

Nowe znajomości, miejsca. Wszystko sie zmieniło.

Gdy cała klasa opuściła pomieszczenie, Kim postanowiła przedstawić mnie wszystkim swoim znajomym. Większość imion i tak wyleciała mi z głowy.
 Po jakimś czasie nowa znajoma zechciała oprowadzić mnie po szkole, w pewnym momencie zauważyłam dziewczynę, którą minęłam na wczorajszym "obchodzie" miasta. Siedziała skulona na schodach, cały czas płakała. Przeprosiłam Kim i podeszłam do śnieżnowłosej.
-Hejj, co się stało? Nie płacz.- Próbowałam jakoś zacząć rozmowę, ale dziewczyna tylko wybuchnęła większym płaczem. - Nie odejdę póki mi nie powiesz co się stało.- Rzekłam obejmując ją.
- Bo wiesz.. Mój chłopak.. Strasznie się pokłóciliśmy, znowu o jakąś błahostkę.- Powiedziała wtulając się we mnie.- On...(cały czas bardzo płakała, oj ci zakochani...) On chyba nadal jest na dziedzińcu... A ja.. a ja nie chce go widzieć. Mogłabyś mu powiedzieć, że poszłam do domu?
Ucałowałam ją w czoło i ruszyłam na dziedziniec. W połowie drogi zdałam sobie sprawę, że za chiny nie wiem jak ten chłopak wygląda. No cóż, jakoś go znajdę. Gdy chciałam przejść przez drzwi wpadłam na zakłopotanego, czarnowłosego chłopaka. Pomógł mi wstać i zaczął się rozglądać.
- Widziałaś może Rozalkę? Taką małą, bialutką dziewczynkę. - Zapytał nie patrząc nawet na mnie., jednak głupi ma zawsze szczęście.
- Widziałam. Musicie się pogodzić, szybko. Zaraz się dziewczyna odwodni przez ten płacz. - Powiedziałam szybko z nutą współczucia.
- Gdzie jest? Mam dla niej kwiaty, czekoladę.  Pomóż mi, proszę.- Popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem. (O łaskawie spojrzał na mnie, jak milusio.)
- Jest na schodach obok piwnicy. - Powiedziałam i puściłam do niego oczko. Pierwszy raz widziałam, ze ktoś tak szybko biega. Wow.
Gdy chciałam już wracać do domu, zauważyłam, że zostawiłam w klasie swój telefon.
-Cholera i znowu mam iść tam do góry? Nie wierze. - Przeklinając w myślach pokonywałam korytarz. Po drodze wpadłam na Rozalię i jej chłopaka. Dziewczyna bardzo mi podziękowała i wymieniłyśmy się numerami telefonów. Ja to jednak szybko umiem zdobywać znajomych, he.
Gdy doszłam do swojej klasy zauważyłam jakiegoś chłopaka, który zmazywał napisy z ławek. Rozśmieszył mnie ten widok bardzo. Czerwonowłosy przeklinał pod nosem.
- Pierwszy dzień, a ty już masz kare?- Zapytałam rozglądając się za telefonem.
Nie uzyskałam odpowiedzi, no cóż bywa. W końcu zauważyłam moją własność w tyle klasy, bez wahania poszłam po nią. Gdy chciałam wychodzić chłopak złapał mnie za rękę. Uu, ciekawie.
- Kastiel.- Rzucił z łobuzerskim uśmiechem.
- Mało mnie to obchodzi.- Powiedziałam i wyszłam. Gdy zaczęłam pokonywać schody walnęłam się w czoło.
- Nie ma to jak zrażanie do siebie ludzi, brawo Blanka. 
Kiedy wróciłam do domu, była godzina 13.
Wbiegłam na górę i udałam się do łazienki. Ciepła kąpiel z bąbelkami była wszystkim czego trzeba mi było.
Leżałam w wannie i zastanawiałam się jak sobie poradzę w tym liceum. Ludzie są tak bardzo fajni, ale to nigdy nie będzie to samo co w Filadelfii. Gdy wyszłam z mojego raju, był godzina 14;35, czyli czas na jedzonko. Postanowiłam zamówić chińszczyznę. Dzięki bogu tatuś zostawił mi wszystkie ważne numery w kuchni. To jest jedyny mężczyzna, który zna mnie na wylot chyba. Po 25minutach był już u mnie, stwierdziłam, że wykorzystam pogodę i zjem na balkonie. Panorama miasta wyglądała malowniczo, postanowiłam chwycić za pędzel. Gdy skończyłam jeść pobiegłam po płótno i farby.
Po 2 godzinach pracy zaprzestałam malowanie. Musiałam się wyszykować na domówkę. Pobiegłam do pokoju i stanęłam przed wielką szafą. Minuty mijały, a mój pokój tonął w ubraniach.
Po godzinnym szukaniu wybrałam biały bralet, rozkloszowaną granatową spódniczkę i kremową kopertówkę. Została mi godzina na make-up. Postawiłam na delikatność, więc użyłam jasnych cieni i zrezygnowałam z kresek. Zrobiłam niechlujnego kucyka i pomknęłam na dół.  Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam całkiem ładnie, wszystko współgrało ze sobą. Dobrałam do tego wysokie koturny w kolorze beżu. Gdy miałam już wychodzić z domu przypomniało mi się, ze na domówkę nie można iść z pustymi rękoma. Postanowiłam zabrać wódkę, wódka zawsze się przyda.
O 19 byłam już w wielkim domu Kim. Wszyscy przywitali mnie uśmiechem, a moja przyjaciółka gorąco mnie uścisnęła podając drinka. Powiedziała, ze ta noc musi przejść do historii. Postanowiłam zignorować fakt, zę jutro szkoła i, że mam całkiem słaby łeb.
Po paru, parunastu drinkach byłam śmielsza niż kiedykolwiek. W głośnikach rozbrzmiewały przeróżne piosenki idealne do tańca. Gdzieś w trakcie imprezy poznałam Dajana (brata kim) i dziwnego chłopaka o cudownie różnych włosach. Zanim się obejrzałam stałam na stole z Rozą i Kimi i wywijałam w najlepsze.W pewnym momencie ktoś podał mi rękę i zaproponował taniec, nie myśląc zbyt długo porwałam się z partnerem na parkiet. Okazało się, że tańczę z Kazikiem, Karolem czy jak mu tam było. Chłopak był trzeźwy, a ja... a ja się dobrze bawiłam. Tańczyliśmy przez dobre 4 piosenki. W trakcie 5 piosenki jakaś blond lasia chwyciła mnie za ramie. Oczywiście była to ta sama, która chciała mi zrobić awanturę o miejsce parkingowe.
- Jak śmiesz przystawiać się do mojego chłopaka, zdziro?!- Krzyknęła.- Jeszcze raz zobaczę Cię z nim to rozwalę Ci buźkę, jasne?- Powiedziała krzyżując ręce na piersi.
Niewiele się zastanawiając odwróciłam ( z niewiadomych przyczyn chłopak stał i uśmiechał się tylko.) się i namiętnie pocałowałam go, jakimś cudem niechętnie odwzajemnił pocałunek. Po czym tylko się zaczął śmiać, a ja rzuciłam tylko: "Miło było Kazik,ale czas stracić twarz".
 Po tym wydarzeniu  dziewczyna się na mnie rzuciła, a fakt, że bracia nauczyli mnie różnych ciosów nie sprzyjał jej. Skończyło się tylko połamanymi paznokciami i tym, że biedna wybiegła z płaczem z domu.
- No cóż... Chyba mam wroga.- Pomyślałam.
Niestety nic więcej nie pamiętam z tamtej nocy. Jakoś po 9 obudziłam się w swoim domu, na skórzanej kanapie, wydawało mi się co najmniej podejrzane.
-Ciekawe kogo tym razem sprowadziłam do domu.- Zapytałam siebie samą wstając z kanapy. Ból głowy był po prostu straszny. Po chwili usłyszałam, ze ktoś bierze prysznic w MOJEJ pięknej łazience. Boże za jakie grzechy... Byłam przerażona, ale ból głowy nie pozwalał mi w ogóle myśleć. Bez namysłu weszłam do łazienki. Ujrzałam tam tego dziwnego chłopaka z dwukolorowymi oczami. Zaczęłam krzyczeć, a on ze stoickim spokojem kazał mi się uspokoić.
- Co.. Co ty tu do diaska robisz?!- Zapytałam podając mu ręcznik, boże czemu on był nagi...
- Zaraz Ci wszystko wytłumaczę, tylko nie krzycz. Mnie też z lekka boli głowa.
Kiedy chłopak się ubierał postanowiłam zrobić coś do jedzenia. Kiedy wyszedł z łazienki śniadanie czekało na stole.
-Zrobiłam śniadanie dla nieznajomego, chyba na mózg upadłam. -Pomyślałam nerwowo czekając na odpowiedzi.
- A więc... Rozalia poprosiła abym Cię tu odprowadził.
- No właśnie, ODPROWADZIŁ. - Ból na szczęście ustępował.
- Kiedy usypiałaś na kanapie, chciałem iść do domu, ale zaczęłaś płakać, że nie chcesz być tu sama. Za każdym razem kiedy próbowałem wyjść zaczynałaś wyć w wniebogłosy. Masz naprawdę czujny sen..- Powiedział upijając łyk kawy.
Zaczęliśmy rozmawiać. Powiedział mi, ze jest ze mną w klasie i, ze lekcje zaczynają się dopiero o 11, więc jeśli mam ochotę możemy iść. Zgodziłam się, w końcu nie wypada zlewać pierwszego dnia nauki...
-To będzie bardzo ciekawy dzień...

niedziela, 4 stycznia 2015

Koniec jest tylko początkiem.

 Wsiadając do mojego garbusa, przelotem spojrzałam na swój stary dom. Szkoda było mi go opuszczać, tyle się tam wydarzyło... Moje wspomnienia nadal żyją w tym domu. No, ale... żeby coś się zaczęło coś musi się zakończyć...
Gdy chciałam przekręcić kluczyk zadzwoniła moja rodzicielka. Grzecznie odebrałam telefon. Mama poinformowała mnie o tym, ze wszystkie moje rzeczy dotarły bezpiecznie na miejsce i, że tata czeka na mnie w mieszkaniu.
Po godzinie jazdy dotarłam na miejsce. Moje nowe gniazdko z zewnątrz wyglądało świetnie. Szybko wbiegłam po czterech schodkach i otworzyłam drzwi. Przywitał mnie wielki, czerwono-biały salon. Czerwone ściany, na których wisiały obrazy namalowane przeze mnie idealnie współgrały z białą podłogą. Skórzana, czarna kanapa stała na przeciwko wielkiego telewizora. Gdzieniegdzie stały głośniki, a w kącie stał mały czarny kominek. Na kanapie siedział mój ojciec. Przywitał się , wręczył mi kluczyki i odjechał tłumacząc się, że ma ważne spotkanie. Nie czekając ani chwili dłużej wbiegłam na górę. wielkie białe drzwi prowadziły do mojego pokoju. Moja sypialnia była zupełną odwrotnością salonu. Wszystko było bardziej przytulne i rodzinne. Kolejne drzwi na górze prowadziły do wielkiej łazienki, w której stała wielka wanna z hydromasażem. Trzecie drzwi zaś prowadziły na wieli balkon. Z balkonu było widać całe miasto, od razu wiedziałam, że będę spędzać tam dużo czasu.
Przez moment stałam na balkonie i patrzyłam jak na miasto zasypia. Naszła mnie ochota na spacer po nowej okolicy. Poszłam do łazienki, wzięłam kąpiel i ruszyłam na przechadzkę. Szłam po prostu przed siebie, w pewnym momencie wpadłam na drobną dziewczynę o śnieżnobiałych włosach. Biedna strasznie płakała. Na pytanie "co się stało?" uciekła.
-Coś czuje, że to miasto mnie zadziwi... Powiedziałam sama do siebie oglądając się za dziewczyną. Szłam dalej, rozglądając się wokół siebie. To miejsce było naprawdę śliczne. Gdy moje myśli zabrały mnie zupełnie gdzie indziej zauważyłam, że jestem przed swoim domem. Zupełnie zdziwiona weszłam do środka. na zegarze wybiła północ, a ja w ogóle nie byłam zmęczona. Chwyciłam mój piękny instrument i zaczęłam grać. Zatraciłam się w spokojnej muzyce wiolonczeli.
Gdy zdałam sobie sprawę, że trzeba iść spać na zegarze widniała godzina 3;03.
-Przypadek?- zapytałam, uśmiechając się sama do siebie. Wzięłam szybciutką kąpiel i poszłam spać. Tej nocy nie śniło mi się absolutnie nic.

***

Otworzyłam swoje jasne oczy oczywiście trzy minuty przed budzikiem, jak zawsze. Wstałam, a moje zmarznięte stopy przywitał puchaty, kremowy dywan. Spojrzałam w lustro. Moje jasne włosy wyglądały jakby uderzył w nie piorun, rano nigdy nie dodawały mi uroku, niestety... Otworzyłam swoją wielką szafę i zaczęłam szukać idealnych ubrań dla mnie. Wybrałam jasnoróżową koszule, błękitny żakiet i białe spodenki. Wykonałam delikatny makijaż, wyprostowałam włosy i ruszyłam na dół. Na lodówce wisiał adres mojej nowej szkoły, wzięłam karteczkę do ręki i włożyłam ją do małej kieszonki w marynarce. Chwyciłam w przelocie jabłko i teczkę z dokumentami. Po 15 minutach jazdy wjechałam na wielki parking. Przez parę chwil szukałam wolnego miejsca, kiedy już je odnalazłam ruszyłam w stronę szkoły. 
Pan Frankowski (wiedziałam jak się nazywał, ponieważ kojarzyłam go z poprzedniego liceum) nakazał udać się do sali gimnastycznej. Usiadłam  jak najbardziej z tyłu. Obok mnie zajęła miejsce czarnoskóra dziewczyna, która przywitała się śnieżnobiałym uśmiechem. 
- Jeśli jesteś nowa, to po apelu udaj się do pokoju gospodarzy. Nie dziękuj.- Powiedziała puszczając mi oczko. W ramach odpowiedzi kiwnęłam tylko głową. 
Przez dobrą godzinę siedziałam znudzona wpatrując się w wielkie okno sali, było przez nie widać piękny i ogromny las. Z obserwacji wyrwało mnie hasło "Proszę o udanie się do klas.". 
No to kicha, trzeba będzie się zaklimatyzować..
-Nie ma to jak zmiana szkoły, super!- pomyślałam i udałam się w stronę wyjścia. Kiedy przedarłam się przez tłum i znalazłam się na środku korytarza, jakaś dziewczyna chwyciła mnie za ramię. 
- TY!- syknęła. 
- No tak, ja.- odpowiedziałam ignorującym tonem. 
- Zabrałaś mi miejsce na parkingu, idiotko!- Krzyczała, przy okazji mordując mnie wzrokiem. 
- Niestety.- Powiedziałam wyrywając się z uścisku. Dalej jej zbytnio nie słuchałam, ponieważ ani mnie to nie obchodziło, ani nie miałam czasu na kłótnie. Po paru minutach w końcu odnalazłam słynny pokój gospodarzy. Zapukałam i weszłam. Przywitał mnie bardzo przystojny blondyn o miodowych oczach wraz z niebieskooką brunetką. Poprosił mnie o niezbędne dokumenty, zdjęcie itp. Kazał się zgłosić jutro po legitymację. Powiedział, że trafiłam do klasy 2A i wręczył mi plan lekcji. 
- Nataniel.- Rzucił gdy wychodziłam z pomieszczenia. 
- Blanka.- odpowiedziałam z uśmiechem. 
Na planie było napisane, ze powinnam się udać do Sali 42A, która według planu liceum załączonego do planu lekcji była na 3 piętrze. 
-Czemu ta szkoła musi być taka ogromna?!- Pytałam samą siebie, kiedy wchodziłam po nudzących mnie już schodach. Kiedy w końcu stanęłam przed drzwiami sali pochłoną mnie ogromny stres, a brzuch zaczął strasznie burczeć.
- Spokojnie Blanka, dasz radę.
3.
2.
1,5
1.
Wchodzę. 
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie?- rzekłam przybierając blady uśmiech. 
- Witaj. Klaso.. To jest nowa uczennica, Blanka. - Powiedziała słonecznie uśmiechnięta blondynka. Wyglądała na bardzo młodą i radosna kobietę. 
Niestety, ale nie podzielałam jej entuzjazmu. Uśmiechnęłam się tylko w stronę klasy i przysiadłam się do dziewczyny, którą "poznałam" na apelu. 
- Cześć Blanka, jestem Kim.- Powiedziała uśmiechając się.
- Miło mi.- Zrobiło mi się naprawdę miło, uśmiech ten dziewczyny był naprawdę zarażający. Od razu złapałyśmy temat i gadałyśmy o dupie marynie. Zaprosiła mnie nawet na małą domówkę, którą dzisiaj urządza. Na karteczce napisała mi swój adres i numer telefonu. Okazało się, ze mieszka naprzeciwko mnie. Cóż za zbieg okoliczności.

Cdn...

***

Dziękuję bardzo, że dotrwałeś/łaś do końca.
Mam nadzieje, że ci się podobało. 
Jeśli chcesz znać dalsze losy bohaterów..
ZAOBSERWUJ. 
Z góry dziękuję, całuje. 



Shalis dla Wioska Szablonów
© MetinDemiralay.